Najważniejszy partner w twoim biznesie

Spis Treści

[su_youtube_advanced url=”https://youtu.be/nxI-9voshxo” width=”800″ height=”540″ rel=”no”]

Najważniejszy partner w twoim biznesie

Pewnie nie raz słyszałeś, że nawet najlepiej zarabiający liderzy w różnych firmach, większość swoich dochodów zawdzięczają bardzo niewielkiej grupie osób. Część twierdzi, że takich osób jest 5. Inni mówią, że to zależy od tego, jaki jest system wynagradzania w firmie i że ta liczba może wynosić 3.
Ja uważam, że jest jeden najważniejszy partner w twoim biznesie i chciałbym się z Tobą podzielić moimi refleksjami na temat tej osoby. Tej jednej, od której tak naprawdę zależy wszystko.

Zastanawiasz się pewnie, kto w Twoim biznesie jest taką osobą.

A może zastanawiasz się, czy w ogóle taka osoba jest w Twoim biznesie. Jeśli (podobnie jak ja) pracujesz w Marketingu Sieciowym, być może domyślasz się, że ta osoba wcale nie musi być w strukturze pod Tobą i szukasz jej w swoim uplinie.

Bo przecież

większość ludzi marzy o tym, by znaleźć takiego super-partnera.

Być może super-klienta, który sam będzie wiele kupował, a potem jeszcze przyciągnie wielu swoich znajomych, żeby też u Ciebie kupowali. A być może nie klienta, a super-partnera, który weźmie na siebie całą odpowiedzialność i zrobi za siebie i za Ciebie wszystko, a Tobie pozostanie tylko podpisać się pod wnioskiem o podwyżkę.

Najważnieszy partner w biznesie

Idealny układ:

– świetny szef, pełen pomysłów, z gotową wiedzą jak je wdrożyć
– świetny zespół współpracowników, łapiący w lot intencje szefa, gotowy do poświęceń, zaangażowany…

A Ty? Gdzie w tym układzie jest Twoje miejsce?

Bo muszę Cię zmartwić (choć tak naprawdę, mam nadzieję, że powiesz – „to mnie wcale nie martwi, a wręcz cieszy”) – chcę Ci powiedzieć, że

najważniejszy partner w Twoim biznesie to TY.

Zastanawiałeś się kiedyś, od czego tak naprawdę zależy powodzenie każdego przedsięwzięcia, w które się angażujesz? Pewnie tak. I pewnie szybko doszedłeś do wniosku, że wychodziły Ci tylko te rzeczy, w które wchodziłeś na 100%. W które angażowałeś się z całą pasją, po uszy, nie myśląc o tym, czy sobie pobrudzisz ręce i co powiedzą na to Twoi znajomi.

Bo to, czego nie potrzebujesz i co będzie dla Ciebie przeszkodą, to dawanie sobie czasu, próbowanie, sprawdzanie, przekonywanie się.

To siebie musisz przede wszystkim zrekrutować

do swojego biznesu. Bez tego:

  • Nie narysujesz kreski oddzielającej Cię od poprzedniego życia i nie spalisz mostu, który daje Ci bezpieczną możliwość powrotu do CIEPEŁKA i KOMFORTU. Nawet jeśli ciągle przeklinasz to ciepełko i masz świadomość, że jesteś w miejscu, w którym jesteś dzięki temu, co dotąd robiłeś.
  • Nie wybudujesz mentalności typu Tak, umiem, dam radę, zrobię. Zamiast tego będzie ciągle myślał – Nie wiem, spróbuję, zobaczę, sprawdzę, dam znać, jak się dowiem.
  • Nie wyniesiesz swojego biznesu na 1. miejsce na swojej liście priorytetów. Nie wejdziesz do tego cały, na 100%

Zastanawiałeś się, jaka jest alternatywa?

Co jest w stanie Cię przekonać?
Jakie działanie zaproszonych partnerów sprawi, że uwierzysz?
Czy naprawdę chcesz mi powiedzieć, że oczekujesz, że to oni zrobią coś, czego Ty się boisz i Ty dzięki temu podejmiesz decyzję, że faktycznie warto się zaangażować?

Wyobraź sobie przez chwilę taką sytuację:

Masz wielkie marzenie.

Masz prestiżową restaurację na przedmieściach. Parking pełen Bentleyów i Rolls-Royce’ów. Kelnerzy w liberii prowadzą gości do stolików w zacisznych boksach. W tle cichutkie nuty kwartetu smyczkowego, nieco schowanego za półprzezroczystą zasłoną. Ceny takie, że każdy klient po jednym razie dostaje dużą zniżkę na zakup Rollexa u zaprzyjaźnionego szwajcarskiego zegarmistrza. Gdyby ktoś zamówił po jednym daniu z karty dań, musiałby wydać równowartość pełnomorskiego jachtu.
Jedyny problem – nie wiesz, czy wyjdzie. Musisz spróbować.
I zamiast zaangażować się w pełni, wrzucić wszystkie pieniądze, jakie zgromadziłeś, zapożyczyć się w bankach i u wszystkich znajomych, Ty… testujesz.
Wyciągasz z piwnicy plastikowe krzesło a z garażu składany stolik, bierzesz z kuchni mikrofalówkę i stajesz przed wejściem na halę targową oferując ludziom podgrzewane pulpety z grochem z Biedronki.
Czy to ma w ogóle jakiś sens? Czy powodzenie, bądź niepowodzenie takiego działania ma jakikolwiek związek z ewentualnym powodzeniem tego, co rzeczywiście powinieneś zrobić? Czy jakikolwiek klient w ten sposób zdobyty ma cokolwiek wspólnego z Twoim docelowym klientem?

Cały Twój wysiłek musi pójść w

zrozumienie znaczenia właściwej postawy.

W zrozumienie pełnego zaangażowania. Bo przecież…

Jeśli Ty nie uwierzysz, to nikt nie uwierzy, bo dlaczego miałby? Dlaczego kogoś miałoby ekscytować coś, co Ciebie nie ekscytuje? Kto miałby chcieć pracować z kimś, kto angażuje się na pół gwizdka? Ty chciałbyś?

Oczywiście – wiara w sukces nie pojawi się natychmiast.
Potrzebujesz wsparcia, wiedzy, czasu. Ale musisz nad tym pracować, na tym właśnie się koncentrować. Musisz również sam przygotować się na pomoc w tym zadaniu osobom, które sam zaprosisz do biznesu, kiedy już wykonasz swoją robotę w stosunku do siebie.

Bo to wiara prowadzi do sukcesu, a nie sukces do wiary