Zdradzę Ci pewien mały sekret: praca w domu była zawsze moim marzeniem. Wiesz jak to jest – na pewno masz takie romantyczne wyobrażenia na temat wymarzonej pracy. Zwykle nie uwzględniają one wielu praktycznych spraw związanych z tym, co rzeczywiście będziesz robić. I ja właśnie tak myślałem o pracy z domu. Widziałem tylko same zalety:

- brak konieczności codziennego tracenia czasu na przygotowywanie się do pracy (jeśli jesteś kobietą, to doskonale wiesz, o co mi chodzi, ale jeśli jesteś facetem, też musisz się ogolić, ubrać się w coś, w co się ubierasz do pracy, przygotować sobie śniadanie i jeszcze wiele innych spraw, których nie będę wymieniał, żeby cię nie zanudzić)
koniec z dojeżdżaniem do pracy i traceniem mnóstwa czasu, który można wykorzystać lepiej
brak stresu związanego ze zbliżaniem się czasu rozliczania z wykonania zleconych zadań
koniec z codziennym kontaktowaniem się z ludźmi, którzy mają inny punkt widzenia na sposób wykonywania pracy
- praca w swoim tempie, w godzinach pasujących do mojego trybu życia, pozwalająca efektywniej wykorzystywać każdą wolną chwilę
Szybko okazało się, że moje romantyczne wizje nie uwzględniały wielu niebezpieczeństw, które ta “wolność” ze sobą niesie. Wielokrotnie w ciągu ostatnich kilku lat zastanawiałem się, czy jednak nie wynająć jakiegoś biura. Na szczęście nie zrobiłem tego. Jednak wprowadziłem do swojego domowego biura kilka zasad, dzięki którym wyraźnie wzrosła moja efektywność i unormowały się relacje praca-dom.
Oto kilka moich przemyśleń, które możesz potraktować jako swoisty poradnik – jak podnieść swoją produktywność pracując z domu.
1. Ustaliłem swoje godziny pracy
W wielu miejscach znajduję zachęty do tego, żeby wstawać wcześnie rano. Według mnie, o wiele ważniejsze od wczesnego rozpoczynania pracy jest ustalenie jej stałych ram czasowych. W moim przypadku świetnie się sprawdza poranne wstawanie. Doskonale jednak potrafię wyobrazić sobie, że pracuję wieczorami i pewnie tak bym wolał, gdyby nie to, że praktycznie mogę zapomnieć o pracy, gdy moja córka wróci z przedszkola. Dlatego właśnie uzyskuję lepsze efekty, wstając rano, gdy Ola jeszcze śpi i nikt nie rozprasza mnie śpiewaniem, skakaniem, klaskaniem i całą masą innych odgłosów, które intensywnie rozwijająca się dziewczynka produkuje. Oczywiście – nie tylko córka produkuje rozpraszacze. Sąsiedzi, ruch uliczny, koszenie trawników (gdy dojeżdżałem do pracy, nie miałem pojęcia, że na moim osiedlu jest tyle trawników – praktycznie od kwietnia do listopada ciągle ktoś, gdzieś kosi jakiś trawnik), dmuchanie liści na chodnikach (masz to u siebie? co to za nowa moda na chodzenie z dmuchawami i przeganianie liści z chodników na trawniki? chodzi o zapewnienie sobie pracy od listopada do marca ludziom od kosiarek?), kościelne dzwony itd. Kiedy wstaję rano – tego wszystkiego jeszcze nie ma. Oczywiście – nie ma tego też późnym wieczorem, jednak wtedy jestem już zmęczony wydarzeniami całego dnia i efektywność takiej pracy jest znacznie niższa.
2. Ubieram się “do pracy”
No jak to? Przecież wcześniej pisałem, że jedną z zalet pracy z domu jest to, że nie trzeba się “szykować” do pracy. Tak. Jest to zaleta, a jednocześnie główna przyczyna wielu problemów z produktywnością. Bo przecież da się (szczególnie, gdy twoja praca polega na pisaniu dla ludzi) pracować w piżamie, w łóżku.
Owszem – da się, ale szybko odkryjesz, że praca “w łóżku” to główny powód twojej niskiej efektywności. Jeśli nie oddzielisz dość wyraźną kreską zajęć domowych od zajęć biznesowych – szykujesz sobie poważny problem.
Dlatego ma duży sens ustalenie codziennej rutyny przygotowywania się do pracy, szczególnie w połączeniu z poprzednim punktem.
3. Ustaliłem stałe miejsce pracy
Praca na fotelu, sofie, blacie kuchennym w trakcie przygotowywania obiadu. To wszystko są bardzo kuszące perspektywy. Wcale nie ironizuję – naprawdę często korzystam z tych możliwości i bardzo je sobie cenię.
Jednak mam w domu swój “gabinet”. Miejsce, które moi domownicy traktują jak moje miejsce pracy i jeśli tutaj jestem – starają się mi nie przeszkadzać.
Powyższe 3 zasady bardzo przybliżają pracę z domu do “normalnej” pracy w firmie. Jestem prawie pewny, że każdy freelancer na początku swojej przygody z pracą bez szefa będzie za wszelką cenę starał się unikać godzin, uniformu i biura. Z czasem jednak okazuje się, że pewne zasady i ramy dobrze służą produktywności. Jeśli masz problem zupełnie przeciwnej natury – pracujesz ciągle i w każdym miejscu – również skorzystasz na wprowadzeniu powyższych zasad.

4. Robię sobie przerwy w pracy
I znów piszę coś dziwnego. Miało być o produktywności, a zachęcam cię do przerywania pracy? Przecież przerwy to właśnie przerwy w pracy, więc jak mogą przysłużyć się podniesieniu efektywności pracy? Otóż – mogą i to bardzo. Zachęcam cię wręcz nie do jednej a do wielu przerw.
Jest kilka powodów do przerw w pracy
Alejandro Llejas z Uniwersytetu Illinois twierdzi, że nawet jeśli masz wenę i wydaje ci się, że przerwa w pracy przeszkodzi ci, to masz rację – wydaje ci się. Przerwa w silnej koncentracji pomaga w jej dłuższym utrzymywaniu, a często nawet w jej zwiększeniu.
Przerwa zapobiega znudzeniu się tematem a w rezultacie – utracie koncentracji.
Przerwy pomagają w zapamiętywaniu informacji, w jej kompletowaniu i lepszym rozumieniu. Biegasz, chodzisz na siłownię, uprawiasz inny sport? Nie, nie będę pisał o wpływie sportu na jakość pracy mózgu (przynajmniej nie w tym miejscu). Chodzi mi o to, że jeśli uprawiasz jakiś sport, to wiesz, jak ważne są dni nietreningowe. Pozwalają na właściwą regenerację i budowanie nowych struktur mięśniowych. Tak samo jest z informacją – oderwanie się od pracy powoduje, że informacje mogą się poukładać i wytworzyć się nowe połączenia neuronowe – podstawa każdego procesu nauczania.
Stosuję technikę pomodoro (), która polega na zaplanowaniu naprzemiennych okresów pracy i przerw. Moim ulubionym cyklem jest 25 minut pracy i 5 minut przerwy. Dzięki temu mam ciągle wrażenie, że ledwo zacząłem pracę (czyli jestem wypoczęty i palę się do działania) a już za chwilę będę miał przerwę (więc muszę przyspieszyć działania, aby zdążyć zrobić możliwie dużo przed przerwą). Mimo stosowania tego triku wobec siebie samego niezliczoną ilość razy, za każdym razem działa idealnie 🙂
5. Pracuję czasem z dala od domu
W tym punkcie najpełniej objawia się element wolnościowy z wyrażenia “wolny strzelec” (czy też free z angielskiego freelancer). Córka chce się iść pobawić w Figloraju? Albo latem chce iść na plac zabaw? Żaden problem dla pracującego tatusia. Notatnik, laptop, tablet z dostępem do internetu i mogę iść, gdzie tylko Ola sobie pomyśli, że może być fajnie. Oczywiście – nie decydowałbym się na realizowanie w ten sposób zadań wymagających szczególnie silnej koncentracji lub korzystania z wielu źródeł i narzędzi. Ale napisanie wpisu na blog? Super. Ilekroć zresztą odwiedzam różne miejsca, coraz częściej widzę koleżanki i kolegów po fachu – łączących przyjemne z pożytecznym.
6. Łączę nudne prace domowe z mniej angażującymi zadaniami firmowymi
Pracuję jako copywriter. W mojej branży ciągle pojawiają się nowe trendy, techniki, systemy. Dużą część mojej pracy stanowi nauka. Najbardziej lubię uczyć się nowych rzeczy słuchając podcastów. Gdybym to robił w biurze, w “normalnej pracy”, zapewne siedziałbym w fotelu i tępym wzrokiem patrzył w ścianę. Kiedy jestem w domu, w czasie gdy mój mózg napełnia się nową wiedzą, moje dłonie mogą się zająć są zmywaniem naczyń albo inną pracą, która nie wymaga szczególnego zaangażowania intelektualnego. W ten sposób mogę łączyć inne przyjemne z innym pożytecznym (niż opisane w pkt. 5)
Podsumowanie
Dzięki opisanym przeze mnie modyfikacjom codziennej rutyny, od pewnego czasu jestem w stanie zrobić więcej, pracować krócej, planować lepiej. Jeszcze mam wiele do poprawienia i zdaję sobie sprawę, że ciągle nie jestem mistrzem produktywności. Coraz sprawniej radzę sobie z kluczowymi elementami mojego dnia pracy. Dzięki temu wkrótce będę mógł przyjrzeć się tym elementom mojego warsztatu, które kuleją i popracować nad nimi. Na pewno zdam relację z moich przemyśleń i ich efektów w kolejnym artykule.
Podziel się ze mną i czytelnikami w komentarzu ?
Skomentuj – daj mi znać, że to interesująca treść – będę pisał więcej na ten temat
Udostępnij link do niego na swoim facebooku – niech inni też przeczytają
Nie spodobał Ci się mój artykuł?
Skomentuj – daj mi znać, że zmierzam w złym kierunku. Będę szukał innych tematów.